Od kilku tygodni jestem wrakiem człowieka, nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam ale nie odczuwam głodu. Ale muszę wziąć się w garść, Zayn by tak chciał.
Przed tym jak...przed wypadkiem wysłałam zgłoszenie do Harvardu. Zawsze chciałam zostać lekarzem a studia na tej uczelni byłyby niesamowitym startem. Dziś właśnie dostałam odpowiedź. Przyjęli mnie. Za dwa miesiące idę na pięć lat studiów. Pierwszy raz od miesiąca uśmiechnęłam się. Koniec z rozpaczaniem muszę iść na przód. Musze. Musze.
*Dwa miesiące później*
-Będziesz nas odwiedzać?- zapytała Nelly ze łzami w oczach. Byliśmy właśnie na lotnisku gdzie za pół godziny miałam wylecieć do Bostonu na moje wymarzone studia.
-Oczywiście kochanie, wy też będziecie do mnie przyjeżdżać. -przytuliłam ją na pożegnanie.
-Trzymaj się tam Pezzie.- przytulił mnie Harry
-Napisz jak dolecisz. - załkała Jade
-Dobrze- mocno ją przytuliłam
-PASAŻERÓW DO BOSTONU ZAPRASZAMY NA ODPRAWĘ, LOT ROZPOCZNIE SIĘ ZA 25 MINUT. - po całym pomieszczeniu rozlał się aksamitny głos kobiety.
-Muszę iść, do zobaczenia za miesiąc - krzyknęłam biegnąc już w stronę odprawy.
Podałam jasnowłosej kobiecie mój bilet i powędrowałam do tunelu prowadzącego do samolotu.
Zajęłam wyznaczone miejsce i założyłam słuchawki na uszy.
Pięć godzin później pilot oznajmił, że lądujemy. Wyszłam z samolotu i odebrałam swoje bagaże.
Kierunek Cambridge.
*
-Należy się 15 dolarów- podałam taksówkarzowi pieniądze kiedy wypakował moje walizki z bagażnika.
-Dziękuję bardzo, do widzenia - pożegnałam się
-Miłego pobytu panienko - mężczyzna w podeszłym wieku uśmiechnął się i mi pomachał.
Stałam właśnie przed ogromnym budynkiem z czerwonej cegły. Na placu przed nim uczniowie rozmawiali, śmiali się, wygłupiali albo po prostu spacerowali w grupkach lub osobno. Zaskoczyło mnie to, że byli ubrani w zwykłe ciuchy, chodź byłam przekonana, że będą nosić te same mundurki. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie, w moją stronę pojawiło się wiele ciekawskich spojrzeń. Nie lubiłam być w centrum uwagi, zawsze się krępowałam. Jakoś udało mi się dojść do wejścia. Na planie uczelni sprawdziłam gdzie znajduje się gabinet dyrektora i udałam się tam.
-Dzień dobry- przywitałam się a siwy mężczyzna w okularach, około 50-tki podniósł głowę znad papierów i szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Witam naszą nową podopieczną. - wstał i uścisnął mi rękę.
-Miło Cię poznać kochana, mam nadzieje że czas tutaj spędzony będzie najlepszym w twoim życiu- byłam pewna, że taką gatke sprzedaje każdej nowej osobie ale nie przeszkadzało mi to, polubiłam Pana... Dinky, spojrzałam na tabliczkę stojącą na jego biurku. Dość dziwne nazwisko.
-Mi Pana również.
Pan Sam, bo tak ma na imię dyrektor, dał mi podział godzin i klucze do pokoju który dziele z niejaką Kateriną Blunt, czyżby Rosjanka?
Otworzyłam drzwi do pokoju, było naprawdę ładnie. Beżowe ściany ładnie kontrastowały z białymi łóżkami. Pomieszczenie nie było duże ale przytulne i do tego miałyśmy osobną łazienkę. Położyłam walizkę na wolnym łóżku i zaczęłam rozpakowywać rzeczy, pierwszą z nich było zdjęcie, moje i Zayn'a. Po tym jak jego ramkę roztrzaskałam o ścianę wzięłam zdjęcie i oprawiłam znowu, chciałam mieć jakąś pamiątkę. Postawiłam je na szafce nocnej. Nagle drzwi otwarły się i do pokoju weszła śliczna krucza brunetka ubrana i jasnoróżowe spodenki i białą bluzkę na ramiączkach.
-Ohh już przyjechałaś- zaśmiała się radośnie
-Jestem Katerina Blunt a ty?
-Perrie Edwards.
-Chodź, pomogę ci. - zaproponowała
-Dziękuję.
-To twój chłopak ? - zapytała patrząc na zdjęcie na szafce.
-Mąż
-Masz już męża? Pozazdrościć i to jeszcze jest niezłym ciachem.
-Był...zginął w wypadku samochodowym parę miesięcy temu.- łzy napłynęły mi do oczu.
-Ojej, przepraszam nie wiedziałam. przykro mi- przytuliła mnie
-Nie przejmuj się. No, to pomożesz czy nie?- uśmiechnęłam się do niej a ona to odwzajemniła.
-Jasne.
Notka:
hejhejhej jak wam się podoba? dziękujeeeeeeee baaaaardzooooo za te wszystkie komentarze uwielbiam waaas :***
Pojawiły się nowe postacie:
Katerina Blunt (Lily Collins)
Sam Dinky
do następnego :*
Zapraszam na pozostałe blogi:
It's MY life not yours
Miłość to najsilniejsze lekarstwo